Jego życie kończy się w straszliwych męczarniach, których nawet on sam nie jest w stanie opisać. Wiesiek choruje na ostrą odmianę egzotycznej choroby zwanej przez specjalistów KAC (Kurewska Abrakadabra Czachy).
Znajomi oraz pani Halinka, sprzątaczka z bloku Wieśka i jednocześnie przyjaciółka rodziny twierdzą, że w obecnej sytuacji niewiele już można zrobić - Wiesiek jest skazany na śmierć. Pomyśl, jak straszne musi być życie z wyrokiem. A wszystko zacęło się tak niewinnie na imieninach u szwagra Wieśka, niejakiego Czesława Dż. ... Ale jest jeszcze szansa! Możemy pomóc Wieśkowi!
Firma WDUPEX s.a. z Rozworowa Podlaskiego, producent czopków przeciwgrzybicznych "Solaris", zgodziła się sponsorować kampanię ratowania Wieśka. Za każde przesłanie tej wiadomości nowej osobie, firma WDUPEX wpłaca na konto Wieśka 2 ruble białoruskie. Uzbieraliśmy już 374764687098176523,5 rubli, co jest równowartością około 26 groszy. Jeżeli uzbieramy 1,50 zł mama Wieśka będzie mogła kupić mu mineralkę w osiedlowym sklepie spożywczym i jej syn będzie uratowany (być może wystarczny nawet na regeneracyjną zupkę chińską). Tak więc nie czekaj! Los Wieśka leży w twoich rękach! W tak łatwy sposób możemy mu pomóc... (O właśnie znowu rzyga...)
Obóz koncentracyjny, żydzi idą do komory gazowej, dziecko niesie na rączkach małego kotka. Podchodzi do niego z uśmiechem Niemiec: - A di di, ty malutki morderco!
*** Poszła fama, że w pewnym miasteczku jest cudowne źródełko, które leczy ułomności. I tak zebrali się przy nim ślepy, garbaty i sparaliżowany na wózku. Ślepy przemył oczy i krzyknął: - O rany, ludzie, ja widzę! Garbaty wykąpał się w źródełku i krzyknął: - O rany, ludzie, nie mam garba! Na to sparaliżowany wjechał z wózkiem do wody i krzyknął: - O rany, ludzie, mam nowe opony!
*** Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu. Kobieta krzyczy przerażona: - Ale ponuro i ciemno w tym lesie. Bardzo się boję! - A co ja mam powiedzieć? Będę wracał sam...
*** Dwóch gości popija sobie winko pod sklepem. Nagle podjeżdża elegancki samochód z którego wysiada jakieś zamożne małżeństwo, kupują w sklepie nie gazowaną wodę mineralną i zaczynają sobie popijać. - Popatrz - mówi jeden z pijaczków, piją wodę! Na to drugi mówi: - Jak zwierzęta...
Hmm... czego to się człowiek nie dowie z tych gazet: "41-letni mężczyzna bił żonę i 2 córki metalowym pancerzem od samochodowego szybkościomierza. Z siekierą w ręku wrzeszczał, że je zabije."
Makabrycznego odkrycia dokonano w jednym z mieszkań w centrum Łodzi. W trzech beczkach policjanci znaleźli rozczłonkowane zwłoki dzieci.
Policjanci weszli do mieszkania przy ul. Radwańskiej w poszukiwaniu mężczyzny. W szafie znaleziono trzy beczki. Po ich otwarciu okazało się, że są tam rozczłonkowane zwłoki dzieci - poinformował nadkomisarz Dariusz Krawczyk.
W mieszkaniu była matka dzieci, którą przewieziono na razie do szpitala. Lekarz ma zdecydować, czy może zostać zatrzymana przez policję.
Według ustaleń policji, rodzina ta miała troje dzieci: 11-letnią dziewczynkę i bliźniaki w wieku 9 lat.
Szczeniak został zatłuczony drewnianą pałką przez Ryszarda M., ojca wielodzietnej rodziny. Dzieci przyglądały się ojcowskiej rozprawie z czworonogiem. Dla nich nie był to szokujący widok. Same wcześniej gnębiły szczeniaka, wzorując się na tacie. Nie protestowały, gdy psa trzymano w ciemnym pomieszczeniu i przez kilka dni nie dawano mu jeść. Tylko jedno z nich, kilkuletniego chłopca, stać było na ludzkie odruchy. Raz na jakiś czas, w tajemnicy przed ojcem, przynosił psu chleb i wodę.
Powiem wam teraz zagadkę i kto odpowie na nią prawidłowo będzie miał jutro wolny dzień - powiedziała pani do dzieci w klasie. - Zagadka brzmi następująco: Kto powiedział, "Jeżeli chcecie aby Ameryka zrobiła coś dla was, musicie zrobić coś dla Ameryki"? - John F. Kennedy - odpowiedział jeden z chłopców. - Bardzo dobrze - pochwaliła nauczycielka - Możesz jutro nie przyjść do szkoły. - Ale proszę pani ja jestem Żydem i moi rodzice na pewno nie pochwaliliby tego pomysłu. - W takim razie dam szansę innemu dziecku i zadam jeszcze jedną zagadkę - powiedziała pani - kto powiedział: "I have a dream..."? - To był Martin Luther King - odpowiedział drugi chłopiec - Brawo! Masz jutro wolny dzień. - Ale proszę pani ja również jestem Żydem i moi rodzice także nie pochwalą tego. Jasiu nie mógł już dłużej wytrzymać i krzyknął: - Pieprzeni Żydzi! - Kto to powiedział?! - zawołała pani - Adolf Hitler, do zobaczenia pojutrze! - odkrzyknął Jasiu.
Kilkuletni chłopczyk znalazł w lesie małego jeżyka. Zwierzątko leżało pod kępką trawy i drżało z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i zaproponował tatusiow, aby zabrali jeżyka do domu. Tata się zgodził, i tak jeżyk zamieszkał u nich... Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go mleczkiem i dawał mu najlepsze owoce. Jeżyk zajadał ze smakiem i nieraz - ku zdziwieniu chłopca - pomrukiwał z zadowoleniem. Na zimę jeżyk - jak przystało na wszystkie porządne jeżyki - zapadł w zimowy sen. A na wiosnę jeżykowi urosły skrzydła, na czole wyrósł róg i odleciał przez niedomknięte okno. Wtedy stało się jasne, że chłopczyk z tatusiem nie przynieśli z lasu jeżyka, tylko jakieś chuj wie co.
Było to owego razu w Związku Radzieckim, kiedy żyło się gorzej niż za Stalina a na Syberii szalała zima. Pieniędzy nie starczało na nic, a i tak nic już nie było. Wszystko zaczęło się w starym baraku po byłym łagrze, którą zajmował Iwan Iliicz Bardzo Groźny. Załamany po niedawnej stracie swych ukochanych psów, chciał się wydostać z ZSRR i miał plan. Rok wcześniej pokłócił się z żoną i uciął jej głowę krajalnicą firmy Korpetka, osierocił 6-cioro dzieci, lecz wychowywał jeszcze 40-ścioro niemowląt, które kupił wraz z łagrem. Wziął swoje sanie, zespawał z kombajnem i porządził stalową, solidną uprząż. Całość warzyło ok. 200kg. Wziął niemowlęta i dzieci, uwiązał w uprząż. W ręce dzierżył bata i capnął niemowlaki. A mróz był tak wielki, że niewiadomo czy to śnieg skrzypi pod nogami czy niemowlęta. Polarny wehikuł osiągał prędkość 60km/h a przy dużym mrozie nawet 70km/h. Iwan nie karmił niemowlaków, wiedział, że boją się jego tortur. A polegały one na tym, że nieposłusznego dzidziusia brało się pod płozę i pozostawiało całą noc na mrozie, rano biło się go aż się obudził, a budziły się zawsze. Nigdy nie było zgonów wśród zaprzęgu, tak zahartował noworodki. Przewodziła dziewczynka Asia, która prowadziła ten bądź co bądź niemowlęcy zaprzęg. Zaprzęg miał moc 46-ciu niemowląt mechanicznych. Legenda to piękna. A do dziś w tajdze na Syberii od Kremla do Władywostoku mieszkańcy wierzą w Iwana jadącego na swych saniach i jego niemowlęcy zaprzęg. Starsi mieszkańcy twierdzą, że w mroźne noce można usłyszeć strzał z bata Iwana.